sobota, 11 stycznia 2014

Nie żeby mnie to dziwiło...

...ale mam spore zaległości ;)

Na szczęście przygotowałam większość postów (lub chociaż ich część), więc postaram się w tym tygodniu uzupełnić nasze braki :)
Postaram się zrobić to jak najbardziej chronologicznie :) Dzisiaj notka będzie dłuuuga ;)

Koniec Października
Głównie zdjęcia, niestety już w gorszej jakości ze względu na oddanie pożyczonej lustrzanki.
28.10.2013 - 15,5 tygodnia
Ostatnie zdjęcia z lustrzanki ze spaceru z Pestką 27.10.2013
Głupie miny ;)
Pestka - rogacz :D
Prawie jak gepard
I portreciki:


Listopad cz. 1
Na Wszystkich Świętych pojechaliśmy z Gruszkiem i Kiwi do rodziców. Jechaliśmy jednym samochodem z K,M i Pestką. Podróż w obie strony przebiegła bez zakłóceń, Kiwi została rozpieszczona i zaczęła nam żebrać przy stole (co później odkręcaliśmy prawie dwa tygodnie...), ale był to bardzo przyjemny weekend.
Kiwi na podwórku u mojej babci. 16 tygodni
strasznie jej wtedy klapły uszy :)
Przed Wszystkimi Świętymi zadzwoniła do mnie rano Marta od Mali, naszej siostrzyczki. Z zapytaniem czy bym nie chciała przyjechać na szkolenie do Świdnicy, bo przyjedzie bardzo fajna dziewczyna zajmująca się obi. Obgadałam sprawę z Gruszkiem, on też raz z Martą rozmawiał przez telefon i stwierdziliśmy, że fajnie się zapowiada, więc czemu nie ;) Najważniejszą kwestią był czas - bo w sobotę przyjeżdżali goście. Ale Gruszek stwierdził, że damy radę, on ich zajmie, zrobi obiad itp. a ja pojadę na szkolenie. I tak też się stało :) Teraz żałuję, że nie mogliśmy dłużej uczestniczyć i się więcej nauczyć bo było naprawdę super!

W piątek wieczorem zaczęłam piec babeczki i mięsne ciasteczka dla psa i skończyłam o 1 w nocy ;) Więc średnio się wyspałam...
W sobotę goście mieli przyjechać do Wro o 13:50 dopiero, a ja planowo miałam wrócić do domu na 17-18.
Wstałyśmy z Kiwi przed 8 (dla mnie 8 godzin snu to podstawa ;) ), po 9 wyjechałyśmy do Świdnicy i Kiwi całą drogę nie spała. U Marty dostałam kawę, siostry szalały przez jakieś 30 min (zupełnie inny typ zabawy niż Kiwi i Pestka - cisza, żadnego szczekania, tylko parę warknięć i piśnięć. A potem siedziały koło siebie grzecznie;) Podobno wynika to z: a) miłość od pierwszego wejrzenia i b) jesteśmy silnie związani emocjonalnie z właścicielami Pestki, więc szczeniaki traktują nas jako jedno spore stado i trochę rywalizują o nasze względy - stąd brak opanowania przy sobie. Plus wokalizowanie Pestki i  niekończące się pokłady energii u Kiwi i mamy armagedon :P I wyżywanie się na sobie :) ). Później (po 11) przetransportowanie się na boisko gdzie ćwiczyliśmy. Każdy miał po dwa wejścia trwające mniej więcej 20-30 min - nie mam pojęcia ile bo nie patrzyłam na zegarek :P Na pierwszy ogień szczeniaczki (Mali, potem Kiwi), później Oryczek i Halinka. Przerwa na regenerację ludzką (Ola ćwiczyła ze swoim borderem w tym czasie) i szaleństwa szczeniakowe. Później znowu szczeniaki i znowu dorosłe psiaki i zrobiła się 17 prawie ;)
Tak więc, gdy po 17 wsiadłam do samochodu, Kiwi odpłynęła w 5 sekund :P Spała całą drogę, później chwilę była żwawsza bo nowe człowieki w domu, ale znowu się pokładała. Na wieczór wyszliśmy na rynek, Kiwi została w domu i wypoczywała. W końcu była na łapach prawie 10 godzin :P
Ola Brzozowska, która prowadziła 'seminarium', przyjechała do nas aż z Gdańska. Mega sympatyczna osoba, bardzo fajnie tłumaczyła o co chodzi. Zwróciła mi uwagę na parę rzeczy - między innymi, że Kiwi niby lgnie do ludzi, ale jak chciała ją pogłaskać - nawet poprawnie, to mała się odsuwała i robiła uniki. Może to wynikać z nieśmiałości, więc moim zadaniem stało się dawanie obcym ludziom psich smakołyków by ją karmili. Zostałam pochwalona za pracę jaką wykonuje z Kiwi, że dobrze mi idzie i w ogóle (przy czym pogadałyśmy też tak ogólnie co planuje, dlaczego ta rasa i dlaczego ten hodowca, więc wiedziała, że jestem psią świeżynką :P). Trochę się obawiałam, czy robię wszystko dobrze, dlatego te słowa bardzo mnie podniosły na duchu i zmotywowały do dalszej pracy nad sobą i z psem :)

Kiwi pracowała ładnie i chętnie, obie robiłyśmy postępy :P Trochę ją rozpraszały niektóre rzeczy, więc jeszcze sporo pracy przed nami jeśli chodzi o to by Pancia była najfajniejsza zawsze i wszędzie. Ale też ładnie mi się od Mali odwołała, chociaż to było spore rozproszenie ;)
Ćwiczyliśmy zmiany pozycji, pokazałyśmy targetowanie, Ola mówiła nam jak się bawić i wymieniać na zabawki. Jak nagradzać i za co. Ćwiczyłyśmy podejmowanie nieruchomej zabawki, przywołanie i robiłyśmy początki dostawiania do nogi. Oprócz tego ćwiczenie kontaktu wzrokowego w statyce i ruchu oraz samokontrola psia. Obserwowałyśmy też jak ćwiczyła MaliBu oraz już bardziej doświadczone zespoły. Z samego słuchania człowiek dużo wynosił dla siebie :)
Najgorzej Kiwi zniosła klatkowanie w rozproszeniach - piszczała i szczekała jak odchodziłam... ;/ ogólnie masakra.Więc nad tym musimy mocno popracować. Obecnie jest już lepiej, ale daleko nam jeszcze do grzecznego i cichego siedzenia w klatce jak Kiwi wie, że jesteśmy z Gruszkiem gdzieś blisko.
Kiwi była tego dnia ponad 10 godzin bez przerwy na łapach :) Co jak na nią było naprawdę sporo wtedy.
Reszta weekendu była podobnie intensywna - pojechaliśmy z Kiwi do miasta. Gruszek i goście poszli do muzeum przyrodniczego a ja w tym czasie spotkałam koleżankę ode mnie z grupy ze studiów (która pracuje teraz w Wawie i nie byłą 1,5 roku we Wro!), pospacerowałam z Kiwi po Ostrowie i Wyspie Słodowej.
Później pojechaliśmy na Rynek, ekipa poszła na Mostek Pokutnic, a Kiwi socjalizowała się z niedziałającą fontanną i dużą ilością osób. Obeszliśmy również rynek dookoła, więc Mała miała niezły socjal - pierwszy raz na wrocławkim Rynku :)
Kiwi przez cały dzień zachowywała się bardzo ładnie - reagowała praktycznie w 100% na imię, trochę tylko do ludzi skakała ale naprawdę mało :)
Wieczorem pojechaliśmy do K i M, żeby się dziewczyny wyszalały. Później szybki powrót do mieszkania, szykowanie do wyjścia i z powrotem na rynek, tym razem już bez Kiwi bo jechaliśmy na imprezę urodzinową znajomej ;)
Ogólnie Kiwi znowu na nogach była ok 9 godzin bez przerwy ;)

Poranek poniedziałkowy był leniwy, w sumie zjedliśmy tylko śniadanie i szykowaliśmy się do wyjścia. A przed wyjazdem gości pojechaliśmy na szybki obiad na rynek by później spokojnie móc odpocząć :)
11.11.2013 czyli 17,5 tygodnia :)
Zmęczony pies

Zdjęć z semi niestety nie mam, bo nikt nie wziął aparatu :(

Tyle w tym poście ;)
C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz