poniedziałek, 14 lipca 2014

Roczek!

W piątek Kiwi skończyła rok :) Nasza Kiwuszka, Mała Czarna, Piskorz, Żarłok, Kozica, Księżniczka.
Suseło!
Aż nie mogę uwierzyć, że minął już cały rok! Dopiero co szczeniaki się rodziły. Dopiero co podekscytowana oglądałam zdjęcia i zastanawiałam się, która suczka do nas trafi. Oczywiście pomimo twardego postanowienia, że nie będę się nastawiać, miałam swoją 'piątkę' i zakochałam się w takiej jednej czarnej kulce na amen:
przesłodkie Małe Czarne
Do tego obudziłam się mniej więcej w chiwili, kiedy przychodziła na świat :D Teraz kulka jest już całkiem spora ;) Rozbraja nas swoimi pomysłami (nauczenie psa puszczania bąbelków w wodzie będzie banalnie proste. Kiwi sama z siebie już dwa razy zrobiła tą sztuczkę czym wywołała gwałtowny atak śmiechu u mnie i Karoliny. Nadal nie wiemy co było w misce oprócz wody ;)), jest przesłodka, dająca nam twarde lekcje cierpliwości, ale też całą masę radości. Kochamy ją i nie wyobrażamy, że mogłoby jej z nami nie być :)
Jubilatka i prezenty urodzinowe :)
Dwa dyski Hero Xtra, mięsny torcik i giga kość
Małe Czarne wchodzi w dorosłość (ta... raczej regres umysłowy... :/ Do tego ma chyba PMS, bo robi się zołzowata :P). Dalej pracujemy nad niektórymi bolączkami, ale wstyd się przyznać, po części jest to nasza wina. Nie można wszystkiego zwalać na nadchodzącą cieczkę (mam tylko nadzieję, że Kiwi nie zrobi nam psikusa i poczeka jeszcze 3 tygodnie ;) ). Rzadziej wychodziłam z nią na dłuższe spacery z ćwiczeniem skupienia i różnymi aktywnościami umysłowymi. Albo chodziłam na trening, albo szybki siko-kup bo żar lał się z nieba i szkoda mi było patrzeć jak sucz po 5 minutach idzie łapa za łapą z jęzorem do ziemi (kamizelka chłodząca jest na liście "Rzeczy kiedyś do kupienia", ale raczej nie w tym roku). Wstawanie wcześnie rano nie jest naszą mocną stroną, więc dłuższe spacery z jakąś aktywnością fizyczno-psychiczną odbywały się późnym wieczorem lub w nocy. A cieżko jest niektóre rzeczy ćwiczyć po ciemnku ;) Dlatego dzisiaj wybrałam się z Młodą na spokojny, długi spacer po osiedlu i przez 85% czasu Kiwi szła na luźnej smyczy! Oczywiście zdarzyło jej się zawąchać, ale łatwiej mogłam ją z tego stanu wyrwać. Widzę w tym duży udział świeżo upieczonych mięsnych ciasteczek :P Wnioski są dwa: po pierwsze - wiem, że się da, trzeba tylko psa odpowiednio zmotywować :) Po drugie - muszę piec więcej ciasteczek! Mam więc nowy zastrzyk energii do pracy.

Zaległe notki czekają na lepsze czasy, aż Gruszkowa ogarnie się z obróbką zdjęć. W tym jednak momencie priorytet ma filmik z okazji 12 miesięcy. Miał powstać na zeszły piątek, pojawi się jednak z lekkim poślizgiem, bo za późno zabrałam się za kręcenie;) (tia... :P) To raz. A dwa zabrakło mi czasu, bo zaplanowałam sobie dzień na sklejanie wszystkiego w całość, a wypadło mi zastępstwo. Mam jednak nadzieję ukończyć go do końca tego tygodnia :)

Na koniec parę urodzinowych fot :)
Głupkowaty wyraz pyska i zdjęcie "jak nie ustawiać swojego psa"
Suseł wersja druga :) Opanowany na odległość!
Nietoperek!
Zaciesz :)



środa, 2 lipca 2014

Agilitowe początki

Zaległości rosną, ale tak na świeżo się pochwalimy.
Dzisiaj na treningu pokonałyśmy torek z 12 przeszkód czysto! Podobno było miodzio :P Nasza najdłuższa jak do tej pory sekwencja bez mojego nieogarnięcia (bo zapomnę o zmianie albo za późno ją zrobię).
Kiwi jak to Kiwi radzi sobie świetnie, pędzi jak rakieta i całkiem fajnie się ogarnia na torze.
Ja przeszłam z etapu 'o bosz...! biegam! i pies też biega!' (Gruszek się śmieje, że przynajmniej robię coś ze sobą pracując z psem ;) ) przez 'aaaa! co teraz?/ ...znowu nie zdążyłam...' do 'biegnę! ogarniam!' chociaż jeszcze nie zawsze :)
Do tego zaczynamy slalom (cztery plastikowe paliki-pastuchy, które posłużą nam jako tyczki już do nas idą - przenośne, lekkie a do tego w bardzo przystępnej cenie 20 zł :P) i strefy zbiegane (gumowa wycieraczka jest naszym nowym przyjacielem ;) )

Mały dowód na to, że idzie nam już całkiem całkiem w postaci urywku naszego czystego biegu. Kamerka niestety nie ogarnęła całego toru, ale najtrudniejsze etapy są :)


Więcej wkrótce...

czwartek, 29 maja 2014

Wspomnienie słońca

Za oknem chłodno i mokro. Zdecydowanie muszę pomyśleć o kupnie kaloszy...


Post w miarę bieżący i przypominający, że słońce gdzieś tam jest.
Niedzielny wyjazd nad zalew był dosyć spontaniczny. Pogoda trochę niepewna, bo dzień wcześniej padało, ale według mojej komórkowej prognozy (która zazwyczaj daje radę) miało być całkiem fajnie. Podzwoniłam więc w sobotę po dziewczynach a w niedzielę koło południa pojechaliśmy do Mietkowa :D


Zalew jest dosyć spory, ma fajną plażę z łagodnym zejściem do wody. Dużo ludzi przyjeżdża z psami, więc nikt nawet nie zwrócił uwagi na trzy dodatkowe ;) Poziom wody był większy, niż we wrześniu, więc i plaża nieco zmalała. Ludzi było sporo, ale na szczęście obeszło się bez leżenia kocyk przy kocyku. Dodatkowo psy generowały trochę więcej miejsca dookoła nas :P
Woda przyciągała czterołapy od samego początku. Kiwi jak zwykle weszła by się pomoczyć. Odrobina zachęty w postaci patyczków a później piłeczki i Czarna weszła nieco głębiej a później nawet trochę popływała. Głównie stylem desperata i tylko po to, by wyłowić piłeczkę ;) Z czasem, gdy przekonała się,
że głęboka woda jej nie zje, nie machała już tak szaleńczo łapami.

fot. K. Pestkowa :)
fot. K. Pestkowa
Pesteczka zachęcana smakami weszła do wody sięgającej do jej łokci i dalej wejść nie chciała. W celu schłodzenia psa została do wody wniesiona. Wreszcie dały o sobie znać jej dowodne geny. Księżna na spokojnie, z wielką gracją dopłynęła do brzegu. Wyglądała nawet na zadowoloną :D Ale sama dalej wolała pozostać przy wodzie do 'kostek'.

fot. K. Pestkowa
Wodowanie barbeta
fot. K. Pestkowa
Gina jest psem, który nie odnajduje przyjemności w pływaniu bez celu. Ale gdy wchodzi w grę piłeczka to czemu nie? :)

fot. K. Pestkowa
Gina wyławia patyki, reszta się patrzy ;)
Docelowo chcieliśmy zapoznać Kiwi i Pestkę z żaglówami, ale żadna nie stała ani przy pomoście ani na tyle blisko brzegu by do niej podejść. Odbyła się za to socjalizacja z pływającym pomostem. Obie suczki nie miały najmniejszego problemu z tym, że pomost kołysał się, gy ludzie po nim chodzili, więc jesteśmy dobrej myśli :)

Początki pływania w stylu na desperata ;)
fot. K. Pestkowa
fot. K. Pestkowa
Metamorfoza!
fot. K. Pestkowa
Gina
Woda nie połyka w całości, można płynąć!
Ludzki team, po zmęczeniu psów, zajął się leżeniem na plaży i graniem w gry. Po prostu cieszyliśmy się wolnym dniem. Piesełki potrzebowały chwili na odzyskanie mózgów i wycieszenie się, ale się udało.
I pomyśleć, że przy naszej pierwszej wizycie w Mietkowie Kiwi głównie na plaży spała w cieniu parasola a do wody nawet nie chciała podejść ;)

Pesteczka ma nowy image!
Najsłodsza mordka
Smutasek! Kto by się oparł?
Zdjęć narobiłyśmy tyle, że ciężko jest wybrać tylko część. Przygotujcie się na zarzucenie całą ich masą!

Tyle radości!
fot. K. Pestkowa
Shake it!
Głupawka na piasku
Kiwi+piłka+woda = duża doza radości i odrobina szaleństwa :D
Szarpać można się wszystkim
Oczywiście nie obyło się bez małej rodzinnej sesji. Kiwi na wspólnym zdjęciu wygląda na dużo mniejszą od Giny, ale to złudzenie. Została usadzona niżej od ciotki. Serio serio.






Barbety w toku ewolucji wykształciły przyssawki!
Mistrzunio min!

sobota, 24 maja 2014

Niby nic, a jednak całkiem sporo

Pora na późno wiosenne sprzątanie! Ścieram więc kurz i zdejmuję pajęczyny które wyrosły tutaj dosyć gęsto ;) 
Jedno z pierwszych zdjęć ^^
Systematyczność nie jest moją mocną stroną. Ale się staram, serio. No i też sporo działo się ostatnio, zarówno w psim jak i ludzkim życiu...
Po pierwsze i najważniejsze - zaczęłyśmy z Kiwi trenować agility pod profesjonalnym okiem. Jeszcze niezbyt regularnie, ale mam nadzieję, że w czasie wakacji to się zmieni. Czarnulka ogarnia bardzo ładnie, ja... no cóż ;) Kto by pomyślał że handling to taka trudna sprawa? Na pewno nie ja oglądając przebiegi 
z różnych zawodów, a nawet czytając czy słuchając bardziej doświadczonych osób :P Rzeczywistość jednak dobitnie dała o sobie znać i teraz staram się nadążać, żeby pokazać mojej torpedzie co i jak :) Jeszcze cała masa pracy przed nami (chyba najtrudniejsze to zostawanie na starcie; tłuczemy teraz ostro w każdych możliwych warunkach), ale obie świetnie się bawimy i zdecydowanie jest to sport, którym chciałabym zająć się "bardziej na serio".

Drugą, może nie tak psią rzeczą, ale pochłaniającą sporo czasu, jest fotografia. W sumie jest to zdecydowanie za duże słowo w moim przypadku. Mam jednak swoją pierwszą lustrzankę i zawzięcie uczę się wykorzystywać jej możliwości. Dodatkowym motywatorem jest umowa z Gruszkiem - jeżeli do końca sierpnia nie ogarnę tematu, aparat zostanie sprzedany... po moim trupie!
Oczywiście głównym obiektem do fotografowania jest... Kiwuszka ;) Cóż za niespodzianka! :P
Robienie zdjęć robieniem. Obróbka to zupełnie inna bajka. Nie jest łatwo. Ostatnio mam wrażenie,
że stanęłam w miejscu i nie bardzo wiem, co zrobić, żeby ruszyć na przód...

Jutro jedziemy z Pesteczką i Giną nad zalew. Młodzież głównie w celu socjalu łódkowego przed wyjazdem wakacyjnym. My żeby spędzić miło czas :) Mam nadzieję, że Kiwi wreszcie przekona się do pływania, 
bo moczenie łapek uwielbia. A Pesteczka (pies de facto dowodny!), chętniej zacznie moczyć swe księżniczkowe łapki ;) 
Dodatkowo będzie wspominkowo, bo nad tym zalewem Kiwi spędziła swój pierwszy dzień z Gruszkami ^^

Będzie parę postów z serii 'Back in time' ;)
Spacer z Giną z 30 marca.
Fakt posiadania bardzo przyzwoitego aparatu od razu wykorzystałysmy z A. 
Gina i jej magiczne oczy
Patykowy Potwór atakuje!
Mistrzunio drugiego planu :P
Anita z chęcią pstryknęła parę fotek Kiwuszce.
fot. Anita

fot. Anita
'Prawie' wystawowo
fot. Anita
Świeżo opanowana wtedy sztuczka stawania na stopach
fot. Anita
Warszawa i aussikowo-rodzinny spacer 6.04.