piątek, 24 stycznia 2014

Mała zmiana planów

Plany na weekend niestety nam się posypały :( (zdrówka B.! :*), więc teraz kombinujemy coś nowego :) Zobaczymy jak się uda i co z tego wszystkiego wyjdzie.

Pierwsze prawdziwie pozowane zdjęcie :) fot. Anita

Kiwi od początku tego roku zamieniła się w prawie-super-grzecznego-na-sapcerach psa :) Skupiała się na nas, dużo mniej zawąchiwała. Nadal zdarzały jej się fiksacje i wpatrywanie w inne psy, ale dużo łatwiej jest odwrócić jej uwagę. Coś w tej główce jednak świta ;) Z zaczepianiem ludzi też jest coraz lepiej. W połowie sytuacji przechodzi obojętnie, czasami lekko tylko sobie niuchnie. Gorzej jak ktoś jednak zwróci na nią uwagę ;) Ale powoli, powoli idziemy do przodu. Jeszcze sporo pracy nas czeka, ale wreszcie wyjście na spacer stało się przyjemnością :)
Do czasu.
Od trzech dni mamy śnieg. I niekontrolowane głupawki. I zawąchiwanie, bo teraz przecież na śniegu wszystko jest łatwiej dostrzegalne a dla psa najwidoczniej łatwiej wyczuwalne ;P No cóż, pracujemy nad tym dalej...
fot. Anita

Są jednak rzeczy z których jestem bardzo dumna. Ze wspomnianych już wcześniej - udało nam się wypracować aport! Nie o to chodzi, że go nie było - był i to czasem wręcz książkowy. Ale było też memłanie piłki, uciekanie w ulubione krzaczki z piłeczką oraz mijanie Pańci/Pancia, żeby mieć dłużej piłeczkę. Zmniejszyliśmy więc ilość rzutów piłki, zaczęliśmy częściej uciekać przed wracającym psem, mocniej nagradzać za donoszenie piłki. I poskutkowało! Od paru dni mamy 100% donoszalność piłki, dużo mniej memłania (chociaż czasem się jeszcze zdarza), no prawie ideał ;) Prawie, bo jest jeszcze parę rzeczy, które trzeba utrwalić, poprawić etc. (np. zdarza jej się wracając z piłką niuchnąć coś ciekawego. Wypluwa wtedy piłę, idzie wyniuchać co to i dopiero przynosi aport...), ale pracujemy sobie powoli i wszystko robimy tak, by było jak najwięcej zabawy :D A Kiwi za piłeczkę dałaby się chyba pociąć :P

Zniknął też problem z szarpaniem - od początku podejrzewałam, że to przez zęby, ale jednak zawsze krążą w człowieku myśli, że coś zrobił nie tak. Praktycznie więc je odpuściliśmy (ćwiczyliśmy tylko pogoń za zabawką, krótkie szarpanie i nagrodzenie), aż pewnego dnia Kiwi zaczęła skakać za zakładanym szalikiem. I to był ten znak :D Zęby wyrosły (mamy komplecik :) ), szarpanie powróciło jakby zawsze tam było, za to nam ręce ze stawów wypadają, takie toto silne już jest. Kto by pomyślał, że w takim małym ciałku jest tyle energii i siły?

Kontynujemy naukę rzeczy przydatnych i mniej przydatncych, ćwiczymy obieganie, świadomość tylnych łap, poprawiamy zostawanie. Ciągle robimy create games, bo chociaż pojawił się przełom (Kiwi nie jest już za każdym razem zamykana na noc w klatce. A odkąd rozłożyliśmy znowu dywan w sypialni, zaczęła sama z siebie spać w otwartej klatce, co wcześniej w ogóle się nie zdarzało :) ), to nadal mamy problem z zostawaniem gdy człowieki siedzą gdzieś indziej w mieszkaniu. Z nowych sztuczek robimy 'Susła' i wchodzenie tylnymi łapami na wyżej położone rzeczy (obecnie książki i poduszki). Byłyśmy też pierwszy raz na torze agility - w celu zapoznania się z przeszkodami :)
Ach. I Kiwi zgubiła adresówkę oraz lampkę. Puścił metalowy element obroży, do którego były przymocowane. Poszukiwania nic nie dały, bo było już ciemno (a lampka sie nie paliła...) a następnego dnia spadł śnieg :/ Ech... trudno, czeka nas zakup nowej lampki.

Wczoraj byłyśmy na kolejnym spacerze z ciocią Giną. Dziewczyny sobie poszalały, abs szwankował i było dużo driftowania po śniegu ;) Spotkałyśmy też pana z fajną suką malinoisa - o bardzo ciemnym umaszczeniu i bardzo ładnej, szczupłej sylwetce :)
Niestety stało się coś, czego obawiam się najbardziej - w ferworze gonitw Kiwi na coś się nadziała i rozwaliła sobie łapę. No dobrze, tochę przesadzam, bo wcale tak źle to nie wygląda - przecieła sobie skórę nad pazurem. Dziwnie, bo od góry, musiała więc o coś zahaczyć. Rana nie jest duża, ale trochę krwawiła, co dało dosyć upiorny efekt na śniegu :P Zanim zdążyłysmy wrócić do domu 'krwotok' ustał a Kiwi w ogóle się łapą nie interesowała. Do wieczora ;) Teraz z z nudów sobie ją liże/ ściąga opatrunki i musimy ciągle mieć ją na oku lub czymś zajmować, co niestety jest jak mission imposible :P
Na koniec parę ujęć ze wspólnego spaceru, za które dziekuję Anicie :)
Bawmy się!
A teraz cię zjem!
Króliczki ;P
Dobić!
ynteligentne miny :P
Moje czarne piękne ze znakiem batmana na czole ;) Fałdy mózgu jej się nie mieszczą :D
W duecie. Widać, że rodzina ;)

5 komentarzy:

  1. Wyglądają prawie jak siostry! Śliczna jest ta Kiwi. ;)
    Pozdrawiam, Gosia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy serdecznie :)
      I również pozdrawiamy!

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Halo, dziewczyny co tam u Was? Toż to ja psa już mam, a u Owocowych jakaś taka cisza i przeciąg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak się zebrać nie mogłam ;) Ale mnie zmotywowałaś do notki :D

      Usuń